Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Matka: - Nic do mnie nie dociera

Joanna Bejma
16-letni Adam został zatrzymany. W schronisku dla nieletnich spędzi trzy miesiące. Tylko on wie, co zaszło między nim a siostrą. Ale milczy...
16-letni Adam został zatrzymany. W schronisku dla nieletnich spędzi trzy miesiące. Tylko on wie, co zaszło między nim a siostrą. Ale milczy... Paweł Skraba
Poniedziałek, 22 sierpnia, miał być kolejnym spokojnym dniem w Gączu. We wsi mieszka niewiele ponad 200 mieszkańców. Nigdy nic poważnego się tutaj nie wydarzyło. Do tego wieczora.

Dom na skraju wsi. Stary, ale obejście zadbane. Przy budzie pies. Kilka metrów od wejścia do domu, na trawie leżą płyny do mycia, są wiadra, gąbki, jakby ktoś miał zacząć sprzątanie albo właśnie je zakończył. Do najbliższego sąsiedztwa kilkadziesiąt metrów. Dookoła cisza. Nie jeżdżą samochody.

To dobre miejsce, by się zaszyć.

Gdyby Kasia wzywała pomocy, pewnie i tak nikt by jej tu nie usłyszał.

22 sierpnia o godz. 20.45 policja otrzymuje zgłoszenie, że jedna z mieszkanek wsi znalazła zakrwawione ciało córki. Do starego domu jedzie jedna karetka, druga. Pędzi policja.

Lekarz stwierdza zgon 30-latki.

Tragedia, mówią mieszkańcy wsi. - Żona w poniedziałkowy wieczór bała się wyjść z domu. Ktoś mówił, że Adam uciekł, nie można go znaleźć - relacjonuje mieszkaniec Gącza.

Adam nie uciekł. Inni mówią, że sam zawiadomił matkę o tym, co się stało z Kasią, miał ją nawet czymś przykryć.

- Tak głośna sprawa była ostatnio z tymi dwoma morderstwami. Klaudii i Patrycji. Nie minęło wiele czasu i proszę bardzo, mamy własne u siebie. Słyszy się o takich rzeczach, a nie spodziewa, że wydarzą się tuż obok - mówią mieszkańcy w sklepie.

Były sołtys twierdzi, że rodzina, w której rozegrał się dramat, była spokojna i „nikomu na odcisk nie nadepnęła”.

A Adam? Chodził do ogólniaka w ZSN w Janowcu Wielkopolskim, ale w grudniu 2015 roku przerwał edukację. Źle się czuł w szkole. Chciał wznowić naukę teraz, od 1 września, aby nie uczyć się ze swoim rocznikiem.

W gimnazjum też nie miał łatwo.

- W drugiej klasie na wuefie został pobity, po pachwinę miał całą nogę w gipsie, rozległego krwiaka na łydce, naderwane ścięgno, pomimo to pomału, pomału dochodził do siebie, jak mu zdjęli ten gips ćwiczył sobie tę nogę. Sprawy nie zakładałam nauczycielowi, dałam spokój. Powiedziałam tylko, że gdyby groziło to kalectwem, to wtedy sprawę bym założyła - mówi matka 16-latka.

Jak opisuje syna? Cichy, nie lubił żartować, spokojny, raczej samotnik. Ale lubił biegać, ćwiczyć.

- Tyle razy mówiłam, i z dyrektorem i z nauczycielami w gimnazjum, to nie jest mój problem, bo dzieciak wraca mi do domu. Nie chodził na wagary, nie pił piwa, niczego. Był wrogiem tych wszystkich narkotyków, papierosów. Mówiłam, że coś się dzieje, że dzieciak boi się iść do szkoły, a ja nie mogłam tam siedzieć i go ciągle pilnować - opowiada.

Jest załamana. Przed posiedzeniem sądu, który miał zdecydować o przyszłości chłopaka, nie może powstrzymać łez. Na korytarzu słychać tylko jej szlochanie. Na początku nie chce, ale potem sama zaczyna się zwierzać, opowiadać...

- Córka chciała, żebym się wyprowadziła - mówi. Czy Adamowi nie podobał się ten pomysł? - Nie wiem, chyba nie... - mówi zdruzgotana.

- Na razie nic do mnie nie dociera , mam pustkę w głowie. To się stało, jak mnie nie było, ale nie pamiętam, jak wychodziłam, pamiętam tylko, gdy dzwoniłam na policję. Co było później, też... też nie wiem, nie pamiętam. Wyrwało mi się z pamięci.

Tuż po tym dramatycznym wydarzeniu matka rodzeństwa trafiła do Domu Pomocy Społecznej w Tonowie. Potem odebrał ją syn mieszkający w Bydgoszczy.

Kiedy opowiada, od czasu do czasu odzywa się ojciec Adama i Katarzyny, Jan. Na przykład wtedy gdy mówi o nieporozumieniach między rodzeństwem .

- Mieliśmy dwa pokoje i kuchnię. Były, co tam siedzi, nie mieszkał tam całe lata. Zamknął dzieciakowi pokój. Jakby każde poszło do swojego kąta, byłoby inaczej. A tak - wszystko na kupie się gnieździło.

- Potwora to możesz sobie robić, ale sama z siebie - wtrącił. - Zakładała mi sprawę o molestowanie, wmawiała, że dzieci biłem, a to wszystko odwrotnie było, to wszystko narosło... jak Adam chodził do szkoły, to ciągle pilnowała, żeby do mnie nie chodził - oświadczył zdenerwowany.

- Kasia zawsze była uśmiechnięta. Nigdy nie spotkałem jej smutnej - wspomina Jan Linette, były sołtys Gącza. Ostatni raz widzieli się w ubiegłym tygodniu.

Słowa te potwierdziła sama Kasia. Na swój facebookowy profil wrzuciła zdjęcie, na którym... uśmiecha się.

Czytaj dalej: Siostra nie żyje. Brata zabrała policja

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na znin.naszemiasto.pl Nasze Miasto