Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ile warte jest życie konia?

Aneta M. Krawczyk
archiwum
W wigilię Lara podpisała wyrok. Według prawa ludzkiego i handlowej transakcji zostało jej kilkanaście godzin życia. Jeśli do poniedziałku 10 stycznia nikt jej nie wykupi, trafi do rzeźni. Tego dowiedziałam się w świecie wirtualnym. W realu było jeszcze gorzej.

Za pośrednictwem Wirtualnej Polski Fundacja Centaurus z Wrocławia rozesłała w pierwszym dniu nowego roku mailing z dramatycznym apelem, prosząc o datki na uratowanie młodej klaczy. Zdjęcie Lary i apel zamieścili też na stronie internetowej Fundacji: http://centaurus.org.pl.

Możemy wykupić Larę za 3200 złotych i zapewnić jej długie życie w naszej fundacyjnej stajni. Prosimy Państwa o pomoc. Mamy czas do 10 stycznia, aby ją ocalić.

W wigilię nie mówią ludzkim głosem
Opowieść wigilijna powtarza się co roku w różnych regionach Polski. Co roku wigilijny koń ma inaczej na imię. Co roku spełnia się marzenie kogoś, kto może zapłacić Mikołajowi. Tym razem trafiło na niedużego gniadego konika o patykowatych nóżkach z pobliskiej hodowli gdzieś w Polsce.

Wigilia. Lara po raz pierwszy w życiu wchodzi na przyczepę, wiozą ją w nieznane miejsce. Noc. Przed oczami Lary na kantarze, która jest rodzajem uzdy, majta się podarunkowa czerwona kokarda. Lara nie wie, że jest prezentem. Boi się. Dziecko wybiega, patrzy. Takiego właśnie konika miał przynieść aniołek pod choinkę. Siodło już jest. Dziecko wsiada na klacz, która przestraszona rzuca się, wierzga. Przed boksem ślisko, zwierzę przewraca się, dziecko spada. Płacz, rżenie, krzyki rodziców. Cud Bożego Narodzenia.

Święta. Choinka jest, ale Lary już nie ma. W wigilię wróciła do boksu, kulejąc. Oburzony Mikołaj załatwił od ręki sprawę nietrafionego prezentu. Handlarz wie, co zrobić ze znarowionym, złym koniem. Takim jak Lara.
Dwa dni po świętach. Telefon do fundacji. Ktoś błaga o pomoc, tak po ludzku, bo przecież jesteśmy ludźmi. Tak nie można. Ratujcie. Tylko, żeby nikt się nie dowiedział. Może jednak uda się uratować to zwierzę przed rzeźnią. Namiary są, adres handlarza też. Echo niesie kolędę. Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli. Do siego roku.

Sylwester. Czas ucieka. Handlarze koniny ustalają terminy. Wiadomo, że jedna z ubojni konia w Polsce znajduje się w Rawiczu. Jeden z największych targów koni znajduje się w Bodzentynie pod Lublinem. Świadkowie, którzy tam byli, po raz pierwszy widzieli, jak z oczu koni płyną łzy. Handlarze biorą zdrowe konie, o dobrym charakterze. Nawet te, które startowały w zawodach.

Nowy Rok. Masz wiadomość. Posiadacze kont pocztowych na WP znajdują nowy mail. Przypomina spam albo znienawidzony łańcuszek dobrej woli. Trafi do kosza albo do czyjegoś sumienia. Raz tu, raz tam. Tymczasem handlarz odkupił od Mikołaja żywy zadatek na kilogramy mięsa, za które na Sardynii dostaje się majątek. To nieprawda, że po serii materiałów telewizyjnych, reportażach i wejściu do Unii poprawiły się warunki przewozu polskich koni do Włoch. Ludzie z fundacji ratujących konie wiedzą, że jest tak jak wtedy, gdy oglądaliśmy przerażające sceny utrwalone na taśmach reporterów. Oto królestwo za konia. Lara patrzy w obiektyw aparatu. To spojrzenie może ją jeszcze uratować. To może być ostatnie zdjęcie. Spam fundacji zapycha nasze konta tym przedśmiertnym portretem.

Zastanawiam się, co boli bardziej niż okrucieństwo? Obojętność, głupota, bezmyślność mikołajów? Banalność wyroku śmierci wśród nocnej ciszy? Konina jest smaczna.
Życie za konia?
Dla większości z nas fundacja stała się życiem prywatnym i odwrotnie. Mamy to szczęście, że mamy jeszcze rodziny i własne prace zawodowe. Musimy się czasem oderwać - piszą na stronie Centaurusa.

Rozmawiam z Iloną Dąbrowską, przedstawicielem Fundacji. Czy to prawda? Jaką możemy mieć pewność, że nawet jeśli ta kwota zostanie uzbierana, koń przeżyje? Akcja mailingowa w internecie to jeden z pomysłów ratowania. Czy są inne sposoby? Gdzie jest Lara?

Rozpoczyna się długa opowieść. Nie tylko o niej. To historia Bartka, konia złomiarza. Historia Zuzi. Jest ich wiele, jedna goni drugą. Amelka, Kajtuś, Słonik, Charmander, Józek, Nastka, Alexander, Szczęściarz, Łaciata Kluseczka, Hajfa, Izolda, Dedal, Lenka, Katarzynka, Eryk, Herkules, Bella Haflinka, Rudolf, Panama, Stasiu. Jak konie w galopie. Wstrzymuję oddech. Dokąd?

Konie apokalipsy
Centaurus jest Organizacją Pożytku Publicznego (KRS 0000257551). Działa od czterech lat. W tym okresie fundacja wykupiła ponad 180 koni, z których część została przeszkolona i oddana do wielu ośrodków na terenie całej Polski, zajmujących się bezpłatną hipoterapią.

- Gdybym płakała, nie pomogłabym żadnemu z nich - opowiada Ilona Dąbrowska opiekująca się toruńskim oddziałem Fundacji, gdzie znajdują się dwa ośrodki: w Pigży i Świerczynach.

- Pamiętam, jak w Wielkanoc w ubiegłym roku dostaliśmy telefon w nocy. Pod Płockiem wywożono konie ze stajni gospodarza, który zmarł. Dla jego żony była to prawdziwa trauma, cierpiała po stracie męża, a konie przypominały go, tak bardzo je kochał, hołubił. Były
jego oczkiem w ogłowie. Gdy wyprowadzono klacz, źrebię wpadło w szał. Młodziutki konik wybiegł za wozem i nadział się łbem na wystający drąg czy pręt. Widok był straszny. Wszyscy wokół wpadli w panikę. Wiedzieliśmy, że najlepiej go uśpić. Jednak w pobliżu nie było weterynarza.
Proponowano nam transport konającego w mękach zwierzęcia, ale wiadomo było, że to nie ma sensu.
- Wykonywałam jeden telefon za drugim i nic. Nikt z okolicy Płocka nie chciał przyjechać, były święta. Pomyślałam: dzwonię po raz ostatni. Jeśli ten nie, to koniec. Odebrał młody chłopak, powiedział, że jest lekarzem. Spod Warszawy. Stwierdził, że za półtorej godziny będzie. Noc, a on mówi, że pakuje rzeczy i jedzie. Byliśmy cały czas na telefonie. Jeszcze większym zaskoczeniem było to, że na miejscu obejrzał źrebaka i zdecydował, że będzie operować. Ale tam nie było światła, sprzętu. Ta kobieta przyniosła wodę w miednicy. Zaczął koło 23, skończył o 3 nad ranem. Uratował źrebakowi życie. Potem rozpętała się burza. Gazeta Płocka po mojej interwencji napisała artykuł o tym, jak pracują lekarze weterynarii. Dostało się nam za ten artykuł.

W marcu wyjdą na łąki szkielety koni
Pani Ilona opowiada o właścicielach, którzy zimą trzymają konie na zimnym betonie, bez siana, w ciasnym pomieszczeniu. Hodowca wie, że koń, który jest zwierzęciem stadnym, nie powinien być sam, ale należy mu zapewnić towarzystwo innego zwierzęcia kopytnego, choćby kozy. Tymczasem znamy przypadek, gdy koń ledwo trzyma się na nogach uwięziony w klitce, a jedyny widok, jaki ma przed oczami, to złoża kilkuletniego składowanego w komórce nawozu, za nim zaś zakratowane okienko. Stoi we własnych odchodach. Nie może się obrócić swobodnie. Burczy mu w brzuchu, tak głośno, aż słychać, gdy się przy nim stanie. Ktoś podrzuca mu jedzenie co parę dni. Inny ma biegunkę, leje się z niego na ścianę. Nie dostają wody.

Niedługo roztopy, zaświeci słońce. Wtedy właściciele wypuszczą je na zewnątrz. Wygłodniałe dostaną od natury to, co wyrośnie na polu. Od człowieka nie dostają wiele. Zawsze na wiosnę wychodzą w takim stanie, że patrzeć ciężko.

- Nawet w takich sytuacjach, gdy zwierzę jest przetrzymywane w warunkach ekstremalnych, a jego stan wskazuje, że właściciel znęca się nad nim, niewiele możemy zrobić - mówi pani Ilona. - Mimo to dostajemy zgłoszenia, jeździmy na interwencję. Towarzyszy nam policja, inspektor, urzędnik powiatowy.

- Ludzie pytają często, dlaczego musicie wykupić konie, a nie zwyczajnie odebrać je właścicielom? Sprawę komplikują przepisy prawne. Aby odebrać konia, trzeba mieć dowody stosowania wobec niego przemocy, świadków, opinię powiatowego lekarza weterynarii. Wszystko musi być udokumentowane. Dopiero wtedy możemy iść do sądu. Potem czeka się do pół roku na decyzję. Koń zagłodzony, bity, często w stanie agonalnym, nie może czekać, aż sąd wyda wyrok.
- Szukamy sponsorów, prosimy o pomoc przyjaciół, zaciągamy pożyczki. Pomagają nam media. TVP2, Gazeta Wyborcza, telewizje regionalne (Warszawa, Wrocław), Głos Wielkopolski, Gazeta Wrocławska. Zadatkujemy handlarzom każdego konia. Można nas sprawdzić: nasze stajnie koło Wrocławia, Zielonej Góry, Torunia są otwarte. Zapraszamy, aby przyjść, obejrzeć konie, dokumenty i raporty są na miejscu do wglądu - dowiaduję się od przedstawicielki Centaurusa.

Wyzwanie dla legislatorów
Z każdego grosza muszą się rozliczyć w MSWiA. Jeśli nie zrobiliby tego co roku do końca marca, stracą status OPP. Na to nie mogą pozwolić.

– Mieliśmy kiedyś niecodzienny telefon. Koń miał na imię Charmander, aby żył, trzeba było zapłacić 2500 złotych. Zaczęliśmy akcję. Okazało się, że dzwoni sekretarka z kancelarii premiera Donalda Tuska. Wyłożyli kwotę, mogliśmy go zaraz odkupić – opowiada pani Ilona.

Polskie konie nie dostają jednak co roku bożonarodzeniowej gwiazdki z nieba. A przecież wystarczyłoby zmienić w cywilizowanym państwie prawo, które potrafiłoby uchronić te zwierzęta przed przemocą.

Zaadoptuj konia
Fundacja udostępnia konie prywatnym opiekunom na zasadzie umowy adopcyjnej. Na czym to polega? Koniem może się zaopiekować osoba z doświadczeniem w postępowaniu z tym zwierzęciem, nieprzypadkowa. Koń w adopcji musi mieć towarzystwo, nie wolno go używać w celach zarobkowych, nie może być użyczony w zawodach jeździeckich, w sporcie. Ma to być koń, którego pokochasz. Na temat szczegółów adopcji Fundacja informuje na swojej stronie. Można zostać także wirtualnym opiekunem konia.

Czytam na stronie Centaurusa:

"Po kilku latach walki w stajni, walki o sponsorów, o każdy kolejny dzień, walki o każde życie, zawalonych nocach i przespanych za kierownicą weekendach chyba dotarliśmy w zupełnie inny punkt. Dziś prowadzenie fundacji i opieka nad końmi (robimy to głównie sami) to już nie dzika radość, a przede wszystkim poczucie ogromnej odpowiedzialności. Wiele osób dziwi się, że mając tyle zdrowych koni my nie jeździmy, a siodła leżą zakurzone w siodlarni. Szafki z lekami i książki ze specjalistyczną wiedzą zajmują więcej miejsca niż akcesoria jeździeckie. Czasem, od niedzieli, zdarzy nam się pojechać do lasu na spacer z koniem, ale to już nie ten zryw serca co kiedyś. Być może nastąpił przesyt, a być może za dużo widzieliśmy, co potrafią uczynić koniom ludzie, jeżdżąc na nich i bywa, że trzęsiemy się nad nimi jak nad dziećmi, a największą przyjemnością jest wypuścić rano całe stado na pastwisko i obserwować, jak się bawią, ganiają albo skubią trawę. Czasem jakiś podejdzie do płotu, popatrzy, da się pogłaskać, i wraca do swoich".

Nie dajecie za wygraną. Po jednej takiej historii chciałoby się odpuścić, mieć spokój. Ta walka przynosi radość?
- I łzy. Ile razy dostajemy obraźliwe maile, wpisy. Prezes Fundacji Ewa Mastyk była już u kresu sił. Przykro mówić, jak jesteśmy traktowani. Szczególnie, gdy działamy zdecydowanie, ostro. Ci, którzy bezdusznie obchodzą się ze swoimi zwierzętami, nie mają skrupułów wobec ludzi.

Zastanawiam się, jak to możliwe, że tylu podopiecznym Fundacji udało się przeżyć. Te konie mają chyba gdzieś koło siebie swoje anioły. Jakichś niewidzialnych stróżów?
– Coś w tym jest - dodaje przedstawicielka Centaurusa. - Czasem tak mi się właśnie wydaje.

Czyż nie dobija się targu?
Historia Lary jest dowodem czegoś nieprawdopodobnego. Jest jak bajka dla dorosłych pod choinkę. Dziwny jest świat ludzi, dziwniejszy niż cuda wigilijne. Lara nie jest złym koniem. Chce żyć. Jak Zuzia, Alexander, Stasiu, Bartek... Tylko konie apokalipsy coraz bliższe.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

9 ulubionych miejsc kleszczy w ciele

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kujawskopomorskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto