Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nie pozwolono ojcu spotkać się z córką. Dyrektorka wyrzuciła go z budynku szkoły

Katarzyna Piojda
Ojciec nie mógł nawet przekazać córce prezentu.
Ojciec nie mógł nawet przekazać córce prezentu. Mariusz Kapala / zdjęcie ilustracyjne
- Nie widziałem dziecka dwa miesiące, bo moja była żona utrudnia mi z nim kontakty, więc przyszedłem zobaczyć się z małą w szkole - mówi ojciec.

Rodzice dziewczynki rozstali się kilka lat temu. Mała mieszka z mamą, a chodzi do Szkoły Podstawowej nr 58 w Bydgoszczy.

- Matka mojej córki wciąż utrudnia mi kontakty z dzieckiem - żali się bydgoszczanin. - Ostatnio widziałem małą w połowie października.

W tym tygodniu poszedł do córki do szkoły. - Jak zawsze, aby podpytać, jak jej idzie nauka, a przy okazji przyniosłem dla niej prezent - opowiada mężczyzna. - Miałem dać go córce tydzień temu, na mikołajki, ale wtedy nie mogłem się z nią zobaczyć, bo jej nie było na lekcjach. Tym razem, że przyjdę, wcześniej uzgadniałem, z wychowawczynią, która prosiła mnie, żebym córce przekazał osobiście podarunek.

Ojciec podkreśla: - Mam pełne prawa rodzicielskie w zakresie edukacji dziecka. Nie mam w jakikolwiek sposób ograniczonych czy zakazanych kontaktów przez sąd.

Proszę stąd wyjść!

Gdy czekał na wychowawczynię, zauważyła go na korytarzu dyrektorka szkoły. - Kazała mi natychmiast wyjść. Zagroziła, że jeżeli tego nie zrobię, to ona zadzwoni po policję. Ja też wezwałem policję w związku z bezprawnym wyrzucaniem mnie z miejsca publicznego.

Ojciec dwie godziny stał przed szkołą w zimnie. Z prezentem w ręku. - Wreszcie przyjechała policja - kontynuuje czytelnik. - Funkcjonariusze nie podjęli działań, ale uznali nieprawidłowość postępowania dyrektora.

Ojciec dziewczynki poprosił na koniec panią dyrektor, żeby chociaż przekazała jego córce zabawkę. - Ale nawet tego nie chciała zrobić, więc wróciłem z prezentem do domu - wzdycha bydgoszczanin.

Podobne przypadki się zdarzają. Choćby taki: matka zostawiła męża z 4-letnim synem, bo znalazła nową miłość. On sam wychowywał dziecko. Nikt nie wiedział, gdzie podziewa się mama. Po paru latach rodzicielka nagle wróciła. Przyszła, jak gdyby nigdy nic się nie stało, po syna do szkoły. Nie wiedziała jednak, że mąż w czasie jej nieobecności skierował sprawę do sądu.

Ten zdecydował zaocznie, że matka może kontaktować się z dzieckiem jedynie po uprzednim poinformowaniu jego ojca o spotkaniu. Kobieta stała przed głównym wejściem do szkoły i awanturowała się. W tym czasie po dziecko przyjechał tata. Wyszedł z synem tylnymi drzwiami.

Bardziej drastyczne przypadki też są notowane. Ojciec, mieszkający w Austrii, przyjechał po dziecko. Wtargnął na teren szkoły. Wśród dzieci wypatrzył swoją córkę. Wziął ją na ręce i szybko wyszli. Odjechali samochodem. Dyrektorka szkoły od razu powiadomiła matkę dziewczynki i zaalarmowała policję.

Okazało się, że od ponad dwóch lat w sądach - zarówno w Austrii, jak i w Polsce - rodzice dziewczynki walczą o to, u kogo córka ma mieszkać. To akurat miało miejsce w Częstochowie.

Jak szkoły czy przedszkola w regionie postępują w podobnych sytuacjach? - U nas - na szczęście - do takiego zdarzenia nigdy nie doszło - mówi Dariusz Rogulski, zastępca dyrektora Szkoły Podstawowej nr 2 w Toruniu. - Prowadzimy dziennik elektroniczny. Znajdują się w nim m.in. informacje, kto przyprowadza i odbiera ucznia ze szkoły. Wiemy zatem, czy jest to jeden rodzic lub opiekun czy oboje rodziców przychodzi po dziecko.

Zgodnie z decyzją sądu

W Przedszkolu nr 19 „Bajka” we Włocławku dodają: - Dla nas to, co ustalił sąd, jest podstawą. Jeżeli rodzice się rozwiedli i przykładowo jeden z nich ma ograniczone prawa rodzicielskie, to my taką informację otrzymujemy. Z ustaleń sądu wynika, kto w jaki dzień przychodzi po dziecko.

Dyrekcja podstawówki w Bydgoszczy, w której na początku tygodnia wydarzył się incydent, nie chce długo tłumaczyć sprawy.
- Wykonuję wszystko zgodnie z postanowieniem sądu rodzinnego - podkreśla Ewa Żmijewska, dyrektor SP 58.

Ojciec dziewczynki zapowiada: - Napiszę petycję o odwołanie pani dyrektor.

Niektórzy stają w obronie mężczyzny, walczącego o spotkania z córką. Inni go krytykują. Jeden z komentarzy: - Szkoła nie jest miejscem spotkań rodzica z dzieckiem. Dyrekcja słusznie postąpiła, uniemożliwiając spotkanie taty z córką. Te kontakty reguluje sąd. I na pewno w żadnej decyzji sądu nie ma wzmianki o tym, żeby spotkania odbywały się w szkole. Tutaj dziecko ma się uczyć, a nie przebywać z mamą czy tatą. Co innego, gdy trzeba wejść na chwilę. Choćby po to, żeby podrzucić uczniowi kanapki, których zapomniał albo spotkać się z wychowawcą czy pedagogiem.

Info z Polski - przegląd najciekawszych informacji z kraju [7.12.2017]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na kujawskopomorskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto