Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Poznałam smaki Azji [zdjęcia]

Agata Piechowska
- Ktoś kiedyś powiedział że słabi ludzie mają tylko marzenia, natomiast silni ludzie cele i dążą do ich spełnienia. Odkąd weszłam w dorosłość żyłam marzeniami, najpierw tymi z kartki o doskonałej pracy, wspaniałym życiu beż żadnych problemów i o zwiedzaniu świata na własnych warunkach - mówi inowrocławianka Agata Piechowska.

I jak to się skończyło? Nie tak jak planowałam. Nagle w moim życiu pojawia się szansa. Wyjechać. Zwiedzić Azję. Bez wahania pakuję plecak i widzę w wyobraźni przygodę życia.

Po pierwszych chwilach euforii przyszedł czas przemyśleń. Jak wszystko zorganizować? Co zabrać? Jak powiedzieć o tym szefowi i najważniejsze co na to rodzice? Przygotowania do podróży trwały kilka miesięcy.
Wyprawę życia rozpoczęłam w Warszawie. Krótki lot do Wielkiej Brytanii, a następnie nieco dłuższy prosto do celu. Następnego dnia w samo południe wylądowałam na lankijskim lotnisku. Sri Lanka czekała na mnie z otwartymi ramionami.

Kitulgala

Dotarłam do mojej kuzynki Jo, u której się zatrzymałam. Zjadłyśmy wczesną kolację (lankijskie dhall - pyszna maź z soczewicy). Poszłyśmy spać, bo już następnego dnia czekała mnie pięciogodzinna podróż do Kitulgala.
Na pobudkę zaproponowano mi rafting. Polecam wszystkim, którzy uważają że nie boją się wody. Też tak myślałam do momentu, w którym przy ogromnych falach znalazłam się w wodzie pod pontonem, którego nie byłam w stanie odwrócić. Świetna zabawa, ale młodszej siostry na tę rozgrywkę bym nie zabrała. Natomiast w trakcie slides instruktor kazał mi skoczyć z klifu, czym prawie do zawału doprowadził moją kuzynkę, która była pomysłodawczynią wyprawy.

Po całym tym szaleństwie myślałam tylko o tym, żeby wziąć gorący prysznic i położyć się spać. A z samego rana dostałam pyszne śniadanie od gospodyni, u której znaleźliśmy nocleg i nawet pozwoliła zostawić po sobie pamiątkę w postaci napisu na ścianie. Ściana wspomnień. Znalazłam tam podpisy z Polski, Chin, Japonii, Meksyku, Nowej Zelandii i Australii.

Następnego dnia czekał mnie spacer po ruinach buddyjskich świątyń w Polonnaruwa. Kolejny przyniósł to na co czekałam najbardziej, czyli safari i oglądanie dzikich zwierząt w ich naturalnym środowisku.

Colombo

Po powrocie z Kaudulla National Park do Colombo kilka dni spędziłam w stolicy Sri Lanki, gdzie zwiedzałam miejską dżunglę pełną niebezpieczeństw. Po kilku dniach w Colombo i zwiedzaniu miejscowych świątyń, przyszedł czas na dalsze atrakcje. Czekała na mnie Mirrisa. Miejscowość w południowej części Sri Lanki. Spędziłam tam trzy dni wylegując się na plaży. Dodatkową atrakcją był rejs podczas którego oglądałam wieloryby.

Mirrisa

Mirrisa jest właśnie z tego znana że większość turystów przyjeżdża tam ze względu na te zwierzęta. Rejs trwał sześć godzin, podczas których widzieliśmy wieloryby i delfiny. Nie spotkaliśmy tylko orki. I oczywiście wszyscy się pochorowaliśmy od wielogodzinnego bujania.

Malediwy

W Colombo czekała na mnie niespodzianka. Od kuzynki dostałam bilet na Malediwy. Miałam spędzić tam cały weekend. Wylądowałyśmy na lotnisku w Male, skąd odebrała nas motorówka zorganizowana przez nasz hotel. Zatrzymałyśmy się na Maafushi.

Jest tańsza niż Resort (prywatne wyspy które zostały ekskluzywnymi kurortami). Gościłyśmy na lokalnej wyspie więc musiałyśmy podporządkować się zasadom, które tam obowiązywały. Tylko w wyznaczonych miejscach mogłyśmy chodzić w bikini czy w kusych sukienkach. Na całej wyspie obowiązywał za to zakaz picia alkoholu i do tego trzeba było się stosować bezwzględnie.

Pływałyśmy z żółwiem morskim na rafie koralowej, widziałyśmy delfiny pływające przy łodzi. Spędziłyśmy miły dzień w Resorcie, gdzie dbali o nas jak o księżniczki i ruszyłyśmy dalej. Powróciłyśmy na Sri Lankę.

Jo wróciła do pracy, a ja kontynuowałam zwiedzanie. W samym Colombo buddyjskich czy hinduskich świątyń jest multum. Kolejnym punktem mojej podróży stała się Yogyakarta, w której spędziłam dwa dni razem z Jo i Niyamą. Pływałyśmy w pontonach przez jaskinie i jadłyśmy ostre jedzenie, które przez długi czas pozbawiło nas smaku. To właśnie tu poczułyśmy się jak celebrytki. Miałyśmy nieodłączną „przyjemność” bycia traktowane jak prawdziwe gwiazdy rocka. Muszę wspomnieć o tym, że jeśli chodzi o Azję to „biały człowiek” jest tam traktowany w bardzo osobliwy sposób. Jesteśmy dla nich egzotyką, więc chcą nas dotykać, trzymać za rękę robić nam zdjęcia nawet z ukrycia.

Bangkok

Z Yogyakarty poleciałyśmy do Kuala Lumpur . Noc spędziłyśmy na lotnisku w świetnym hostelu, który zamiast pokoi ma tuby z łóżkami, a następnego dnia poleciałyśmy do Bangkoku. To był ostatni punkt mojej podróży i najbardziej się go obawiałam. Oglądając filmy i znając Bangkok tylko z ekranów zastanawiałam się,czy faktycznie to miasto „pochłania” ludzi.

Teraz wydaje mi się, że to tylko przenośnia. Jadąc tam człowiek przełącza się na inny tryb. W ciągu dnia spokojnie swoim tempem zwiedza miasto. Nawet jedzie poza nie i odwiedza miejsca oddalone od centrum nawet o 2,5h drogi, aby zobaczyć słynny targ, przez którego środek przejeżdża pociąg osobowy czy wodny market, przez który płynie się motorówką czy gondolą. Czy to świat oderwany od rzeczywistości. Tam czas się zatrzymał. Nie przestrzegają przepisów sanitarnych i nikt nie widzi w tym problem. Turyści jedzą posiłki przygotowane na ulicy przez zwykłych ludzi, którzy szukali łatwego zarobku i tak naprawdę nie wiedzą dokładnie co jedzą.

A tak faktycznie człowiek podczas zwiedzania w tak wysokich temperaturach nie zwraca uwagi na to, czy posiłek jest pięknie podany i czy może gdzieś usiąść. Po prostu bierze to co mu dają i idzie dalej. I jeszcze nikt nie umarł od jedzenia z Azji. A co warto zobaczyć w samym Bangkoku? Na pewno Grand Palace, który wręcz ocieka złotem i świecidełkami. Także największego leżącego Buddę z prawdziwego złota i masy perłowej. I kilka ulic, które cieszą się mniejszą sławą, ale każdy znajdzie coś dla siebie. Również całonocne imprezy, cielesne rozkosze i wszechobecną mafię.

Bangkok pochłonie każdego, kto przekroczy granice . Tak więc tą całą trzytygodniową podróż mogę opisać słowami: męczący zawrót głowy, ale było warto. Jeślibym mogła to pojechałabym tam jeszcze raz. Ci wszyscy ludzie, których poznałam i miejsca, które zobaczyłam, zostawiły po sobie ślad. Zostaną już zawsze w mojej pamięci i będę do nich wracać przez długi czas.

A najważniejszą poradą jaką mogę się podzielić to to, że osoby wyjeżdżające do Azji muszą uzbroić się w cierpliwość. Tam wszyscy mają na wszystko czas, wyposażyć się w GPS i pamiętać dokładne adresy, bo można się łatwo zgubić.


od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na inowroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto